By using this website, you agree to the use of cookies as described in our Privacy Policy.
A herd of fallow deer stands in a meadow and looks at the surroundings

Bekowisko na osłodę?

Jeśli chodzi o spektakularność zjawisk występujących w przyrodzie, pierwsze miejsce niewątpliwie zajmuje rykowisko. Okres godowy jeleni szlachetnych jest nie tylko bardzo popularny wśród fotografów, ale także niesamowicie atrakcyjny dla każdego podglądacza przyrody. Po czterech tygodniach obserwowania wzmożonej aktywności byków, trudno znaleźć coś, co równie mocno zachwyci fotograficzne serce i przedłuży hipnotyczny trans w jaki fotoprzyrodnicy wpadają w połowie września. Z pomocą może przyjść bekowisko, czyli okres godowy danieli. Wprawdzie nie jest ono aż tak widowiskowe, jak wspomniane rykowisko, a swoją systematyką dalece odbiega od tego, co można obserwować od początku jesieni, to jednak, z całą pewnością, także fotografowanie danieli każdemu przyniesie wiele niezapomnianych momentów.

Kiedy, gdzie i jak, czyli przygotowanie do bekowiska w pigułce

Daniele głównie zasiedlają zachodnią część Polski, chociaż jako gatunek nie są zbyt wybredne. Można spotkać je także w innych regionach kraju i to w bardzo rozmaitych biotopach. Wybierając się na wycieczkę do lasu, praktycznie za każdym razem mamy szanse na spotkanie danieli. Nie ważne, czy jest to gęsty liściasty las o krzaczastym podszycie, czy przewiewny iglasty las gospodarczy. Obserwować je można także na polach uprawnych, na które wychodzą w poszukiwaniu pokarmu.
Daniele żerują głównie nocą i to właśnie noc jest najlepszym czasem do obserwacji ich wzmożonej aktywności. Jednak ze względu na trudne warunki do fotografii, na bekowisko najlepiej wybrać się tuż przed świtem lub na kilka godzin przed zmierzchem. W ciągu dnia byki odpoczywają w środku lasu, leżąc w wykopanych przez siebie niewielkich zagłębieniach. Od czasu do czasu pobekują, dając o sobie znać potencjalnym rywalom. Zdarza się tak, że odpoczynek zostaje zakłócony przez innego byka. Dochodzi wtedy do walki, ale jest to ostateczność i nie często można ją zaobserwować.
Chcąc z dobrym rezultatem fotografować daniele i wszystko to, co dzieje się wokół bekowiska należy kilkukrotnie wybrać się na rozpoznanie terenu. Przede wszystkim warto zastanowić się co i jak chcemy fotografować. Jeśli szukamy spokojnych, statycznych ujęć pasących się byczków, powinniśmy wybrać otwarte, śródleśne polany, łąki lub pola uprawne sąsiadujące ze ścianą lasu. Do takich zdjęć idealnie nada się teleobiektyw o średnim przedziale ogniskowych. Najlepszą metodą będzie zaś zasiadka pod siatką maskującą lub w przygotowanym wcześniej ukryciu. W poszukiwaniu dynamicznych scen walki częstokroć trzeba będzie poruszać się po lesie. Warto zastosować tutaj podchód i dłuższą ogniskową obiektywu. Pamiętajmy jednak, że jesień nie zawsze rozpieszcza nas dobrym światłem, a gęsty las dodatkowo będzie je ograniczał. W związku z tym należy przygotować się na korzystanie z wyższych wartości ISO. Dodatkowym utrudnieniem może okazać się dynamika akcji, którą uda nam się obserwować. To wymuszać będzie na nas skrócenia czasu otwarcia migawki, co w konsekwencji jeszcze bardziej zredukuje ilość światła padającego na matrycę.

Chmury, wiatr i deszcz...

.

Pogarszające się praktycznie z dnia na dzień warunki pogodowe, to chyba najgorsze co może przydarzyć się podczas fotograficznego maratonu. Czasu nie da się zatrzymać, a każdy upływający dzień nieuchronnie przybliżał do zimy.. Nic więc dziwnego, że i pogoda coraz częściej płatała figle, a zamiast słonecznego poranka serwowała wietrzny, deszczowy dzień. Z takimi przeciwnościami losu trzeba się mierzyć bardzo często. Bekowisko nie jest tutaj wyjątkiem. Jednak nawet to nie powinno w żadnym stopniu ostudzić naszego fotograficznego zapału, bo przecież i takie momenty są niejako wpisane w los fotografa przyrody. W tym roku wielokrotnie wracałem do auta ze zdrętwiałymi od przenikliwego, mroźnego wiatru rękoma, nie raz i nie dwa musiałem owijać aparat i obiektyw by uchronić go przed strugami deszczu.., że o powrotach z pustą kartą nie wspomnę... Jednak każdy wypad dawał mi ogromny zastrzyk energii do działania i co najważniejsze motywował do dalszej pracy.

Pustka, czyli o tym jak daniele robią fotografa w... konia

W tym roku daniele zrobiły mnie w konia, bo.. po prostu się nie pojawiły! Hmm.. no może nie dokońca, tak to było, bo przecież jakieś zdjęcia mam. Faktem jest natomiast to, że tegoroczne bekowisko, było jakieś inne... O ile zawsze w powietrzu czuć było, że jest to okres, w pewnym stopniu, wyjątkowy, tak w tym roku ciężko było poczuć atmosferę i napięcie towarzyszące okresowi godowemu danieli. Największy wpływ na to miała budowa gazociągu, który idzie środkiem lasu.. Hałas maszyn pracujących nawet w niedziele skutecznie rozpędził największe byki.. Zostały tylko te najmłodsze, które na swój czas muszą jeszcze sporo poczekać. Na szczęście nie było, aż tak tragicznie. Chociaż faktycznie daniela z porożem w tym roku nie widziałem, to przynajmniej łanie dopisały. Rzekłbym wręcz, że wypełniły pustkę po samcach, bo akurat samic w tym roku pojawiło się sporo. Trochę szkoda, że nie udało się spiąć klamrą rykowiska i bekowiska. Liczyłem, że po udanych łowach na jelenie, uda mi się z podobnym skutkiem popracować nad danielami. Tym razem nie było mi to dane i powstała zaledwie garstka zdjęć nadających się do publikacji. I z pewnością jest ich zbyt mało, by mówić o jakimkolwiek sukcesie na bekowisku.

Podsumowanie

Podczas miesiąca intensywnego fotografowania bekowiska, powstało jedynie kilka kadrów nadających się do zaakceptowania. Dziesiątki godzin w terenie okazywały się zupełnie straconymi, nic nie wnoszącymi chwilami, a mimo to wraz z kolejnymi porankami wstawałem, by z nadzieją na dobre kadry ruszyć na "łowy". Jednak to wszystko na nic. W tym roku bekowisko było wyjątkowo słabe, praktycznie nie miałem okazji do fotografowania. Mimo wszystko z optymizmem spoglądam w swoją fotograficzną przyszłość i liczę na to, że za rok wszystko nadrobię. Cóż, taka pasja, czego chcieć więcej? P.S. Na koniec mały bonusik.

Trudny czas nocnych wyjazdów, czyli bekowisko moimi oczami

Kolejny raz budzik wyrwał mnie ze snu.. najgorzej jest chyba wstać z łóżka, szczególnie gdy alternatywą dla fotografowania jest właśnie wygodne, ciepłe łóżko i.. sen, którego od połowy września bardzo mi brakuje... Przyznam szczerze, czasem moje drugie, to bardziej senne ja ze mną wygrywa, ale tym razem byłem silniejszy.. Później już wszystko jakoś poszło.. wystarczyło wstać, wcisnąć się w strój moro i wsiąść do zimnego auta.. Krótkie spojrzenie na regulator temperatury. Nie! Gdy tylko zrobi się cieplej, usnę za kółkiem. Muzyka na full i staram się jakoś dobudzić. Jadę. Po dwudziestu minutach jestem na miejscu. Przebieram się w Ghillie suit, odpalam pomarańczowy marker świetlny i ruszam. Mam nadzieję, że nie ma polowania, że tym razem uda mi się coś zobaczyć. Nieskromnie liczę na to, że uda mi się ustrzelić kilka kadrów życia. Przez kilka dobrych minut przedzieram się przez gęsty, ciemny i opustoszały o tej porze las.. Za chwile nadejdzie świt i wszystko się zmieni, a las zacznie tętnić życiem. Narazie jest szaro, buro i mrocznie... Prawie jak w horrorze. Z daleka słyszę szum i głos pękających gałęzi.. Przystaję. Spóźniłem się? Niemożliwe! Między drzewami widzę polanę, do której zmierzam. Ruszam szybko, lecz bardzo ostrożnie. Jestem. Z daleka widzę majaczące w szarości poranka sylwetki. Daniele. Z tej odległości mnie nie widzą, a wiatr? Na szczęście wieje mi prosto w twarz. Płynnymi ruchami pokonuję ostatnie metry i kładę się w gęstwinie traw i paproci. Opieram obiektyw na rozłożonym statywie i wyłączam marker. Przez wizjer spoglądam na przechadzające się samice.. Nie spuszczając z nich oka, myślę o tym, co dziś mnie spotka... Rozmyślania przerywam, gdy zwierzęta znikają za ścianą lasu. Odrywam oko od aparatu. Jest już zupełnie jasno, a ja nawet tego nie zauważyłem. To ostatni moment, żeby coś sfotografować... Nagle pojawia się ona. Wychodzi z lasu bardzo ostrożnie. Widać, ze spogląda w moją stronę. Oby mnie nie zauważyła! Robi kilka kroków i zatrzymuje się. Spogląda w kierunku, z którego przyszła. Chyba mnie widziała... Nagle ze ściany lasu wychylają się kolejne samiczki. Jedna... dwie... trzy... Wolnym, ospałym krokiem podążają za swoją przywódczynią. I wtedy trach! Zamieszanie. Z lasu w pełnym biegu wybiega jeszcze jedna łania. Młoda. Widać jeszcze cętki na jej grzbiecie. Zaczyna biegać wokół stadka zachęcając inne osobniki do zabawy. A to figlantka! Obserwuję całą scenę na bezdechu. Jeden zły ruch i czar pryśnie. Ale co to? Licówka, który czas starała się utrzymać powagę, dołącza do gonitwy. Całe stado przemierza łąkę wzdłuż i w szerz... Przeskakują biegnący środkiem polany rów... raz w prawej na lewą, raz z lewej na prawą. W mojej głowie kotłują się myśli.. Czekać? Cykać? Podejdą bliżej? W pewnym momencie daniele znikają za wzniesieniem. Straciłem okazję do zdjęć...Trzeba było fotografować! Pluję sobie w brodę... Po mojej prawej stronie słyszę, że coś przedziera sie przez krzaki. Kolejna łania! Wychodzi na polanę jak gdyby nigdy nic i.. zamiera w bezruch, kierując swój wzrok w jeden punkt. Podążam za jej wzrokiem ku wzniesieniu. Moim oczom ukazuje się stadko. Jeszcze nie tak dawno biegały po polanie. Teraz stoją, jedna przy drugiej mierząc się wzrokiem z nowoprzybyłą samicą. Wciskam spust migawki. Nawet nie sprawdzam co udało mi się sfotografować. Czekam na rozwój wydarzeń. Staram sie wyostrzyć środkową łanie, która wyraźnie przymierza się do startu. Hop! I wyskakuje do pełnego biegu! Razem z nią pozostałe. Piękniej być nie mogło. Daniele dobiegają do nowej samiczki i razem znikają za drzewami. Zostaję sam na sam z myślami dotyczącymi tego, co przed sekundą się tu wydarzyło. Odruchowo przybliżam oko do wizjera. Cisza. Dopiero po chwili sprawdzam, co zapisało się na karcie pamięci. Są! Wszystko się zapisało. Mogę wracać do domu. Drogi z polany do auta zupełnie nie pamiętam. Cały czas myślę o tym co widziałem i co sfotografowałem. Szybko zrzucam strój maskujący. Wsiadam do auta i odjeżdżam.

About

Integer posuere erat a ante venenati dapibus posuere velit aliquet. Fusce dapibus, tellus cursus commodo, tortor mauris sed posuere.